Ach... Początek roku szkolnego. Świetlica z katechetą. Sala Informatyczna. Oczywiście pan zakazuje grania na komputerach.
I tu uwaga koleżanki
,,Uczennica Anna [nazwisko] czołga się po podłodze"
Jak następnego dnia wychowawczyni nam to przeczytała, cała klasa - pompa. Nawet nauczycielka.
A moja koleżanka się nie czołgała, tylko... poślizgła się na podłodze. Na wylanej przeze mnie wodzie. (wierzcie lub nie, ale to był przypadek)
A tu moja
,, Uczeń Tobiasz Z. rzuca w kolegów mazakami"
Po pierwsze : nie w kolegów, tylko we wroga z klasy równoległej.
Jak było na prawdę : koleżanka dała mi mazak, i kazała rzucić go koledze. No to ja rzucam. Trafiłem. Katecheta nic. A ten koleś mi odrzuca. Pytam się koleżanki, czy mam mu znowu rzucić. To ona tak. Ja niestety zbyt rzuciłem do góry, i za mocno, i trafiło w parapet. Katecheta do mnie : ,,Idź po wasz dziennik." Poszedłem. Uwaga wpisana do dzisiaj.