Wiem że nigdy innym nie dorównam, ale spróbować trzeba.
Zapraszam do czytania.
PROLOG
Wojna
Obudziłem się w nocy i usłyszałem jakieś krzyki.
Nie wiedziałem co mogło się stać, więc otworzyłem oczy i zobaczyłem palące się miasto oraz co chwila wielkie wybuchy.
Natychmiast zerwałem się z łóżka i uciekłem w obawie przed żołnierzami.
Wskoczyłem do dołka, który wybudowałem z myślą o kryjówce i postanowiłem przespać się wiedząc, że nic mi się nie stanie.
Obudziłem się w nocy i usłyszałem jakieś krzyki.
Nie wiedziałem co mogło się stać, więc otworzyłem oczy i zobaczyłem palące się miasto oraz co chwila wielkie wybuchy.
Natychmiast zerwałem się z łóżka i uciekłem w obawie przed żołnierzami.
Wskoczyłem do dołka, który wybudowałem z myślą o kryjówce i postanowiłem przespać się wiedząc, że nic mi się nie stanie.
Rozdział I "Życie na wyspie"
Nieproszony gość
Nad ranem gdy spojrzałem w budzik, zobaczyłem że jest on w kształcie sześcianu.
Zdziwiłem się i stwierdziłem że taki już był.
Wyszedłem z kryjówki i zobaczyłem dużo piasku, a także morze, wydające nienaturalne dźwięki.
Lecz się zdziwiłem.
- Nie tworzyłem kryjówki nad morzem.
Wystarczyło że się odwróciłem i kryjówka zniknęła.
Chciałem dokopać się do miejsca kryjówki, lecz nic nie znalazłem.
Postanowiłem trochę pozwiedzać otaczającą mnie przestrzeń i rozejrzeć się.
Gdy zobaczyłem drzewa zrobione z idealnych sześcianów, groty dokładnie wyrzeźbione oraz słońce kwadratowe poruszające się z nienormalną prędkością, pomyślałem sobie że coś tu nie tak!!!
Postanowiłem znaleźć jakieś schronienie i udomowić się.
Znalazłem mała grotę, a wewnątrz kartkę.
Wyglądała ona jak jakiś kamień, ale najpierw udomowię się i zacznę szukać pożywienia.
Gdy poszedłem do lasu zobaczyłem śpiącą świnię.
Właściwie to miałem szczęście że spała, bo zapomniałem że muszę ją czymś zabić.
Więc poszedłem do groty i znalazłem tam kamień idealny przeciw śpiącej świni, lecz przedtem tego tu nie było.
Rozmyślając kto mógł to zrobić, pozbyłem się życia jednej świni i zabrałem ją do groty
Znów stało się coś dziwnego.
Znalazłem ostry kamień, który pojawił się z nikąd w mojej grocie.
Pomyślałem że ta wyspa jakaś dziwna jest.
Nagle coś zaburczało.
I to był mój brzuch i zrozumiałem że, muszę coś zjeść.
Po zjedzeniu 2 kawałków surowego mięsa, poszedłem po drewno, by przygotować się do budowy domu.
Zaczęło się ściemniać, a ja targałem jeszcze drewno.
Jednak gdy już ciemność prawie wszystko ogarniała, poszedłem do domu i zasnąłem na twardym kamieniu.
Nad ranem gdy spojrzałem w budzik, zobaczyłem że jest on w kształcie sześcianu.
Zdziwiłem się i stwierdziłem że taki już był.
Wyszedłem z kryjówki i zobaczyłem dużo piasku, a także morze, wydające nienaturalne dźwięki.
Lecz się zdziwiłem.
- Nie tworzyłem kryjówki nad morzem.
Wystarczyło że się odwróciłem i kryjówka zniknęła.
Chciałem dokopać się do miejsca kryjówki, lecz nic nie znalazłem.
Postanowiłem trochę pozwiedzać otaczającą mnie przestrzeń i rozejrzeć się.
Gdy zobaczyłem drzewa zrobione z idealnych sześcianów, groty dokładnie wyrzeźbione oraz słońce kwadratowe poruszające się z nienormalną prędkością, pomyślałem sobie że coś tu nie tak!!!
Postanowiłem znaleźć jakieś schronienie i udomowić się.
Znalazłem mała grotę, a wewnątrz kartkę.
Wyglądała ona jak jakiś kamień, ale najpierw udomowię się i zacznę szukać pożywienia.
Gdy poszedłem do lasu zobaczyłem śpiącą świnię.
Właściwie to miałem szczęście że spała, bo zapomniałem że muszę ją czymś zabić.
Więc poszedłem do groty i znalazłem tam kamień idealny przeciw śpiącej świni, lecz przedtem tego tu nie było.
Rozmyślając kto mógł to zrobić, pozbyłem się życia jednej świni i zabrałem ją do groty
Znów stało się coś dziwnego.
Znalazłem ostry kamień, który pojawił się z nikąd w mojej grocie.
Pomyślałem że ta wyspa jakaś dziwna jest.
Nagle coś zaburczało.
I to był mój brzuch i zrozumiałem że, muszę coś zjeść.
Po zjedzeniu 2 kawałków surowego mięsa, poszedłem po drewno, by przygotować się do budowy domu.
Zaczęło się ściemniać, a ja targałem jeszcze drewno.
Jednak gdy już ciemność prawie wszystko ogarniała, poszedłem do domu i zasnąłem na twardym kamieniu.
Kartka
To co stało się wczoraj zdążyłem zapomnieć.
Jednak ta jedna myśl nie dawała mi spokoju.
Kto chciał mi pomóc? Czy ktoś jeszcze jest tu oprócz mnie? Jak się stąd wydostanę?
Więc dziś zacznę budowę domku na wzgórzu.
Budowa zaczęła się.
Fundamenty postawione, teraz ściany.
Dobra ściemnia się więc idę do groty.
Jednak gdy tylko wszedłem to postanowiłem przeczytać tą kartkę trochę zakurzoną.
"Dzień 2...03
Nie... jak wró... domu.
Siedzę tu.... nudzę.
Więc pi... bo wiem.... zagłada.
Może wkoń... spotkam."
(reszta kartki jest poplamiona krwią)
Teraz pozostaje pytanie: Jak szybko zginął były właściciel kartki? Czy jest jeszcze jakaś najdzieja na dobre życie? Jest ktoś tu jeszcze?
Nie wiedziałem co się dzieje.
Kiedyś miałem łóżko na ławce w parku, a teraz muszę spać na tym twardym kamieniu.
Nie wiem już sam co jest gorsze.
3 wojna światowa czy samotność na dziwnej wyspie?
Zasnąłem po wielkich przemyśleniach.
Śnił mi się dziwny stworek.
Miał 4 nogi strasznie wściekłą minę, jakby ktoś wylał na niego wiadro wody.
I zobaczyłem kogoś obok stworka we śnie.
Człowieka co było pewne.
Był bardzo podobny do mnie i to jak!
Stworek szedł do człowieka pełzając i gdy tylko usłyszałem odgłos odpalania lontu, stwór wybuchł!
A człowiek, rozleciał się na kawałki, przy czym polało się dużo krwi.
Przestraszyłem się i w tym momencie się obudziłem.
To co stało się wczoraj zdążyłem zapomnieć.
Jednak ta jedna myśl nie dawała mi spokoju.
Kto chciał mi pomóc? Czy ktoś jeszcze jest tu oprócz mnie? Jak się stąd wydostanę?
Więc dziś zacznę budowę domku na wzgórzu.
Budowa zaczęła się.
Fundamenty postawione, teraz ściany.
Dobra ściemnia się więc idę do groty.
Jednak gdy tylko wszedłem to postanowiłem przeczytać tą kartkę trochę zakurzoną.
"Dzień 2...03
Nie... jak wró... domu.
Siedzę tu.... nudzę.
Więc pi... bo wiem.... zagłada.
Może wkoń... spotkam."
(reszta kartki jest poplamiona krwią)
Teraz pozostaje pytanie: Jak szybko zginął były właściciel kartki? Czy jest jeszcze jakaś najdzieja na dobre życie? Jest ktoś tu jeszcze?
Nie wiedziałem co się dzieje.
Kiedyś miałem łóżko na ławce w parku, a teraz muszę spać na tym twardym kamieniu.
Nie wiem już sam co jest gorsze.
3 wojna światowa czy samotność na dziwnej wyspie?
Zasnąłem po wielkich przemyśleniach.
Śnił mi się dziwny stworek.
Miał 4 nogi strasznie wściekłą minę, jakby ktoś wylał na niego wiadro wody.
I zobaczyłem kogoś obok stworka we śnie.
Człowieka co było pewne.
Był bardzo podobny do mnie i to jak!
Stworek szedł do człowieka pełzając i gdy tylko usłyszałem odgłos odpalania lontu, stwór wybuchł!
A człowiek, rozleciał się na kawałki, przy czym polało się dużo krwi.
Przestraszyłem się i w tym momencie się obudziłem.
Pierwsze narzędzia
Obudziłem się, wciąż wspominając wczorajsze przemyślenia.
Przypomniało mi się, że muszę zbudować dom na wzgórzu.
Więc zjadając kiepskie śniadanie, poszedłem na wzgórze i zobaczyłem kolejną kartkę z napisem:
"To miejsce będzie nawiedzane....."
Pomyślałem że to jakieś głupoty i nie zawracałem sobie tym głowy.
Jednak gdy skoczyłem już budowę, nie wprowadziłem się tam.
Pomyślałem: A może to prawda?
Dlatego postanowiłem stworzyć broń do obrony.
- No cóż - powiedziałem patrząc na drewniany i kiepski miecz - może jakoś przeżyję.
Lecz wpadłem na pomysł.
Stworzę drewniany i prymitywny kilof, zdobęde trochę kamienia i stworzę kamienny miecz.
To rozwiązanie było zarazem proste i genialne.
Wykonałem kamienny miecz i zastanowiłem się.
Czego mi potrzeba? Hmmm może coś do obrony?
Tylko z czego zrobić zbroję?
Zastanawiałem się patrząc na krowę.
Krowa spojrzała na mnie idącego z mieczem i zaczęła próbę ucieczki.
Biedna krówka była za ciężka i nie udało się jej przetrwać.
No dobrze mam już skórę, zaraz coś z tego zrobię.
I udało się.
Zakładając pancerz, poszedłem do drewnianego domu i zacząłem się rozglądać.
Wprawdzie już czekam na tajemniczego potwora, ale nikt się nie pojawił.
Już miałem iść gdy usłyszałem jakiś syknięcie.
Pomyślałem, że przecież to ten sam
syk co ze snu.
I zaraz coś za mną eksplodowało, rozwalając mi pół chatki.
Gdy się odwróciłem, jakiś zielony pomarszczony stwór, zbliżał się do mnie.
Zacząłem go uderzać mieczem, jednak gdy tylko podszedłem, znów coś syknęło i zrobiło się duże booom.
Odleciałem wprost przed grotę i tam się ukryłem.
Panicznie się bałem skąd się tu znaleźli i zjadając ostatni kawałek mięsa, szukałem czegoś do zakrycia mojej groty, ponieważ mogły by te stwory mnie zauważyć.
Przysypując wejście do groty, zastanawiałem się jak przeżyję.
Gdy skończyłem poszedłem spać.
Obudziłem się, wciąż wspominając wczorajsze przemyślenia.
Przypomniało mi się, że muszę zbudować dom na wzgórzu.
Więc zjadając kiepskie śniadanie, poszedłem na wzgórze i zobaczyłem kolejną kartkę z napisem:
"To miejsce będzie nawiedzane....."
Pomyślałem że to jakieś głupoty i nie zawracałem sobie tym głowy.
Jednak gdy skoczyłem już budowę, nie wprowadziłem się tam.
Pomyślałem: A może to prawda?
Dlatego postanowiłem stworzyć broń do obrony.
- No cóż - powiedziałem patrząc na drewniany i kiepski miecz - może jakoś przeżyję.
Lecz wpadłem na pomysł.
Stworzę drewniany i prymitywny kilof, zdobęde trochę kamienia i stworzę kamienny miecz.
To rozwiązanie było zarazem proste i genialne.
Wykonałem kamienny miecz i zastanowiłem się.
Czego mi potrzeba? Hmmm może coś do obrony?
Tylko z czego zrobić zbroję?
Zastanawiałem się patrząc na krowę.
Krowa spojrzała na mnie idącego z mieczem i zaczęła próbę ucieczki.
Biedna krówka była za ciężka i nie udało się jej przetrwać.
No dobrze mam już skórę, zaraz coś z tego zrobię.
I udało się.
Zakładając pancerz, poszedłem do drewnianego domu i zacząłem się rozglądać.
Wprawdzie już czekam na tajemniczego potwora, ale nikt się nie pojawił.
Już miałem iść gdy usłyszałem jakiś syknięcie.
Pomyślałem, że przecież to ten sam
syk co ze snu.
I zaraz coś za mną eksplodowało, rozwalając mi pół chatki.
Gdy się odwróciłem, jakiś zielony pomarszczony stwór, zbliżał się do mnie.
Zacząłem go uderzać mieczem, jednak gdy tylko podszedłem, znów coś syknęło i zrobiło się duże booom.
Odleciałem wprost przed grotę i tam się ukryłem.
Panicznie się bałem skąd się tu znaleźli i zjadając ostatni kawałek mięsa, szukałem czegoś do zakrycia mojej groty, ponieważ mogły by te stwory mnie zauważyć.
Przysypując wejście do groty, zastanawiałem się jak przeżyję.
Gdy skończyłem poszedłem spać.
Czas zwiedzić świat
Gdy obudziłem się, nie wiedziałem co robić.
Cokolwiek to było, na pewno poinformowało innych stworów.
Muszę dostać się do miejsca, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Na wyspę w której ludzie żyją.
Miejsce gdzie dowiem się co tu się dzieje.
Aby wydostać się z wyspy, z pewnością muszę zdobyć pożywienie.
Poszedłem po drewno na łódkę i upolowałem świnkę zcinając jej głowę mieczem.
Może kiedyś zrobię gilotynę*.
Po zrobieniu łódki, zabrałem wszystkie rzeczy z groty i popłynąłem, w poszukiwaniu wyspy z ludźmi.
Opłynąłem 64 wysp i jeszcze nikogo nie znalazłem.
Na 139 wyspie, nie znalazłem nikogo oprócz świń, za to była tak mała, że w spokoju tutaj przeżyje następne kilka dni.
Ściąłem kilka drzew i zbudowałem dom.
Co prawda był za ciasny, ale jutro się zajmę powiększaniem.
Zapadłem w głęboki sen, przy czym śnili mi się rodzice.
Były te same momenty wojny, gdy dwoje ludzie, ukryli się w piwnicy.
Było słychać buty żołnierzy, którzy przeszukiwali stary i opuszczony dom.
Tak jak bohater, oni również weszli do swoich nocników, a gdy żołnierze chcieli ich wyciągnąć, dali sobie spokój.
Nie chcieli bowiem, wąchać a co dopiero dotykać cuchnące nocniki.
I tak oni przeszli na drugą stronę świata, siedząc i gadając co się stało, coś za nimi wydało dźwięk podpalania lontu i już ich nie było.
*gilotyna - ciężkie ostrze, specjalnie zrobione do odcinania głów.
Gdy obudziłem się, nie wiedziałem co robić.
Cokolwiek to było, na pewno poinformowało innych stworów.
Muszę dostać się do miejsca, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Na wyspę w której ludzie żyją.
Miejsce gdzie dowiem się co tu się dzieje.
Aby wydostać się z wyspy, z pewnością muszę zdobyć pożywienie.
Poszedłem po drewno na łódkę i upolowałem świnkę zcinając jej głowę mieczem.
Może kiedyś zrobię gilotynę*.
Po zrobieniu łódki, zabrałem wszystkie rzeczy z groty i popłynąłem, w poszukiwaniu wyspy z ludźmi.
Opłynąłem 64 wysp i jeszcze nikogo nie znalazłem.
Na 139 wyspie, nie znalazłem nikogo oprócz świń, za to była tak mała, że w spokoju tutaj przeżyje następne kilka dni.
Ściąłem kilka drzew i zbudowałem dom.
Co prawda był za ciasny, ale jutro się zajmę powiększaniem.
Zapadłem w głęboki sen, przy czym śnili mi się rodzice.
Były te same momenty wojny, gdy dwoje ludzie, ukryli się w piwnicy.
Było słychać buty żołnierzy, którzy przeszukiwali stary i opuszczony dom.
Tak jak bohater, oni również weszli do swoich nocników, a gdy żołnierze chcieli ich wyciągnąć, dali sobie spokój.
Nie chcieli bowiem, wąchać a co dopiero dotykać cuchnące nocniki.
I tak oni przeszli na drugą stronę świata, siedząc i gadając co się stało, coś za nimi wydało dźwięk podpalania lontu i już ich nie było.
*gilotyna - ciężkie ostrze, specjalnie zrobione do odcinania głów.
Nadzieja
Gdy wstałem wcześnie rano, chciałem się rozejrzeć, czy na pewno nie ma stworków.
Zobaczyłem kogoś, jednak płonął, więc pobiegłem do niego, aby mu pomóc.
Teraz tylko On, mógł mi powiedzieć, co tu się dzieje.
Niestety, nie udało mi się dobiec do niego, ponieważ jakimś cudem, za szybko spłonął.
Gdy wbiegłem na pagórek, zobaczyłem że inne istoty, także się paliły.
Jednak stało się również coś dziwnego.
Zobaczyłem kaktus na trawie.
Chciałem podejść, jednak ten kaktus obrócił się i poznałem kto to był.
Uciekłem do domku i natychmiast się wyniosłem.
Pobiegłem do łódki, wrzuciłem swoje rzeczy i już byłem na morzu.
W oddali zobaczyłem zielonego potwora, który rozsadza mi chatę, pewnie myślał, że tam jestem.
Znów byłem na morzu i wystarczyło tylko czekać na nadzieję, na lepsze jutro.
Gdy wstałem wcześnie rano, chciałem się rozejrzeć, czy na pewno nie ma stworków.
Zobaczyłem kogoś, jednak płonął, więc pobiegłem do niego, aby mu pomóc.
Teraz tylko On, mógł mi powiedzieć, co tu się dzieje.
Niestety, nie udało mi się dobiec do niego, ponieważ jakimś cudem, za szybko spłonął.
Gdy wbiegłem na pagórek, zobaczyłem że inne istoty, także się paliły.
Jednak stało się również coś dziwnego.
Zobaczyłem kaktus na trawie.
Chciałem podejść, jednak ten kaktus obrócił się i poznałem kto to był.
Uciekłem do domku i natychmiast się wyniosłem.
Pobiegłem do łódki, wrzuciłem swoje rzeczy i już byłem na morzu.
W oddali zobaczyłem zielonego potwora, który rozsadza mi chatę, pewnie myślał, że tam jestem.
Znów byłem na morzu i wystarczyło tylko czekać na nadzieję, na lepsze jutro.
Rozdział II Ludzkość
Wioska
Gdy znów udało mi się uciec od tajemniczych stworzeń, zauważyłem w oddali budynki.
I to były takie budynki, które mogły być dziełem, tylko człowieka.
Gdy dotarłem do wyspy, od razu było widać, gęste chmury dymu.
Ukryłem się za drzewami śledząc, poruszające się istoty.
Zobaczyłem najnormalniejszych ludzi.
Już się cieszyłem, gdy rozległ się głośny dźwięk i oni pobiegli gdzieś.
Śledząc ich, dotarłem do miejsca gdzie zobaczyłem hordę pająków.
Ludzie próbowali się bronić, ale pająki były tak zręczne, że dopadły całą grupę.
Zacząłem uciekać i nagle się potknąłem, przy czym walnąłem w drzewo tracąc przytomność.
Obudziłem się, gdy usłyszałem rozmowę dwóch ludzi.
Jeden był w białym płaszczu, a drugi w kombinezie.
-To co z nim zrobimy?
Nie znamy go, a świetnie by się nadawał, na króliczka doświadczalnego.
- Może i tak, ale musimy się coś o nim dowiedzieć.
- O obudził się...
- Witaj, opowiedz jak się tu znalazłeś.
Gdy opowiedziałem im o zielonych stworach, wzdrygnęli się, ale spytałem się, jak oni się tu dostali.
Ale dostałem w głowę.
Wmawiali mi, że uderzyłem się o ścianę i podali mi lek na ból głowy.
Trzymałem lek w języku, bo wiedziałem że mnie oszukują.
Gdy oni poszli, włożyłem tabletkę do kieszeni i zacząłem szukać człowieka w białej szacie.
Nie znalazłem go, lecz wszedłem do labolatorium i zobaczyłem ludzi w klatkach.
Wszyscy spali, a nie którzy byli częściowo zieloni,czarni lub biali.
Natychmiast wziąłem pierwszą lepszą zieloną maź w celu pozbycia się półistot.
Jednak gdy porządnie ich podlałem, okazało się że tylko przyspieszyłem rozwój przemienienia i poświęciłem swój kamienny miecz, aby zabić wszystko co jest w klatkach.
Na koniec, rzuciłem mieczem w przemienionego zombiaka.
Usłyszałem hałasy na korytarzu, więc wleciałem szybko do szafy, chcąc przeczekać odejście tej osoby.
W szafie znalazłem nawet krzesło i gdy tylko na nim usiadłem, zapadnia* uruchomiła się i już zjeżdżałem po dziwnych torach, wdłuż krętych tunelach.
Dojechałem na dziwne miejsce, a teraz co robić?
Wejść po drabinie na górę czy wracać spowrotem do "dziurawej" szafy?
Odpowiedź dostałem odrazu, słysząc dziwne jęki na górze, wśród bezchmurnej nocy.
Biegłem, spowrotem na górę, a gdy doszedłem, usłyszałem rozmowę, znanych już mi osób.
-Zabił wszystkie stwory, co my powiemu jemu?
-Chyba to koniec. Nie udało się nam raz upilnować, a teraz sami będziemy przemieniani przez innych ludzi.
-Trzeba się stąd zwijać, póki czas.
-Dobra szykujmy się i idźmy z dala od tej wioski.
Później usłyszałem hałasy, zrzucania książek z półki i kroki idące w nieznaną stronę.
Gdy zamknęły się drzwi, wyszedłem i uciekłem z labolatorium.
I to były takie budynki, które mogły być dziełem, tylko człowieka.
Gdy dotarłem do wyspy, od razu było widać, gęste chmury dymu.
Ukryłem się za drzewami śledząc, poruszające się istoty.
Zobaczyłem najnormalniejszych ludzi.
Już się cieszyłem, gdy rozległ się głośny dźwięk i oni pobiegli gdzieś.
Śledząc ich, dotarłem do miejsca gdzie zobaczyłem hordę pająków.
Ludzie próbowali się bronić, ale pająki były tak zręczne, że dopadły całą grupę.
Zacząłem uciekać i nagle się potknąłem, przy czym walnąłem w drzewo tracąc przytomność.
Obudziłem się, gdy usłyszałem rozmowę dwóch ludzi.
Jeden był w białym płaszczu, a drugi w kombinezie.
-To co z nim zrobimy?
Nie znamy go, a świetnie by się nadawał, na króliczka doświadczalnego.
- Może i tak, ale musimy się coś o nim dowiedzieć.
- O obudził się...
- Witaj, opowiedz jak się tu znalazłeś.
Gdy opowiedziałem im o zielonych stworach, wzdrygnęli się, ale spytałem się, jak oni się tu dostali.
Ale dostałem w głowę.
Wmawiali mi, że uderzyłem się o ścianę i podali mi lek na ból głowy.
Trzymałem lek w języku, bo wiedziałem że mnie oszukują.
Gdy oni poszli, włożyłem tabletkę do kieszeni i zacząłem szukać człowieka w białej szacie.
Nie znalazłem go, lecz wszedłem do labolatorium i zobaczyłem ludzi w klatkach.
Wszyscy spali, a nie którzy byli częściowo zieloni,czarni lub biali.
Natychmiast wziąłem pierwszą lepszą zieloną maź w celu pozbycia się półistot.
Jednak gdy porządnie ich podlałem, okazało się że tylko przyspieszyłem rozwój przemienienia i poświęciłem swój kamienny miecz, aby zabić wszystko co jest w klatkach.
Na koniec, rzuciłem mieczem w przemienionego zombiaka.
Usłyszałem hałasy na korytarzu, więc wleciałem szybko do szafy, chcąc przeczekać odejście tej osoby.
W szafie znalazłem nawet krzesło i gdy tylko na nim usiadłem, zapadnia* uruchomiła się i już zjeżdżałem po dziwnych torach, wdłuż krętych tunelach.
Dojechałem na dziwne miejsce, a teraz co robić?
Wejść po drabinie na górę czy wracać spowrotem do "dziurawej" szafy?
Odpowiedź dostałem odrazu, słysząc dziwne jęki na górze, wśród bezchmurnej nocy.
Biegłem, spowrotem na górę, a gdy doszedłem, usłyszałem rozmowę, znanych już mi osób.
-Zabił wszystkie stwory, co my powiemu jemu?
-Chyba to koniec. Nie udało się nam raz upilnować, a teraz sami będziemy przemieniani przez innych ludzi.
-Trzeba się stąd zwijać, póki czas.
-Dobra szykujmy się i idźmy z dala od tej wioski.
Później usłyszałem hałasy, zrzucania książek z półki i kroki idące w nieznaną stronę.
Gdy zamknęły się drzwi, wyszedłem i uciekłem z labolatorium.
Ucieczka
Wszystko już postanowiłem.
Mój plan ucieczki był prosty.
Po prostu uciekać, jak najciszej.
Wyszedłem z budynku i biegłem do bramy.
Mała ta wioska, pomyślałem i gdy już chciałem wyjść, zobaczył mnie
dziwny człowiek.
Wyglądał on mniejwięcej tak:
Jednak gdy usłyszałem znajomy głos, natychmiast uciekłem.
A więc byłem wolny, lecz usłyszałem świst strzały przatującej, tuż obok głowy.
Biegłem, zeskakiwałem i znalazłem małą dziurę.
Wskoczyłem do niej i usłyszałem, że ktoś nademną jest!
- Uciekł i on i strażnicy jego, już nic nie można zrobić.
Gdy odeszli, wyszedłem i już byłem w łódce którą ukryłem.
Udało się, lecz muszę uważać.
I tak oto bohater, szukał na morzach czegoś nowego.
Znalazł bardzo małą wyspę, zamieszkał w grocie i upolował świnkę,
pamiętając o tym że trzeba ją przypiec.
Wszystko już postanowiłem.
Mój plan ucieczki był prosty.
Po prostu uciekać, jak najciszej.
Wyszedłem z budynku i biegłem do bramy.
Mała ta wioska, pomyślałem i gdy już chciałem wyjść, zobaczył mnie
dziwny człowiek.
Wyglądał on mniejwięcej tak:
Jednak gdy usłyszałem znajomy głos, natychmiast uciekłem.
A więc byłem wolny, lecz usłyszałem świst strzały przatującej, tuż obok głowy.
Biegłem, zeskakiwałem i znalazłem małą dziurę.
Wskoczyłem do niej i usłyszałem, że ktoś nademną jest!
- Uciekł i on i strażnicy jego, już nic nie można zrobić.
Gdy odeszli, wyszedłem i już byłem w łódce którą ukryłem.
Udało się, lecz muszę uważać.
I tak oto bohater, szukał na morzach czegoś nowego.
Znalazł bardzo małą wyspę, zamieszkał w grocie i upolował świnkę,
pamiętając o tym że trzeba ją przypiec.
Surowce
Zastanawiałem się nad tym, jak mógłbym unieszkodliwić dziwne stwory.
Najpierw muszę się dobrze wyposażyć.
Nawet jak bym miał stary kamienny miecz, to nic bym nie zrobił, ponieważ są za silne.
Ale przynajmniej wiem, że narazie mogę być spokojny.
Po zabiciu półistot znajdujących się w labolatorium, wątpie czy szybko dojdą do siebie.
A więc tak, potrzebuje mocnego pancerzu.
Może z diamentów?
Ale gdzie znajdę diamenty?
W kopalni.
Zrobiłem drewniany, a później kamienny kilof i zacząłem kopać.
Muszę znaleźć coś lepszego, myślałem że pójdzie łatwo, ale znalazłem jaskinię.
Była bardzo duża, więc poszedłem po pochodnie i oświetlałem to miejsce.
Udało mi się znaleźć żelazo, a także węgiel.
Zrobiłem z żelaza miecz i dalej poszedłem szukać szczęścia.
Ale zobaczyłem coś małego i zielonego w grupie.
Zbliżało to się do mnie skacząc.
Gdy tylko się zbliżyli, uderzyłem mieczem w to i podzieliło się to coś na 2 mniejsze.
Więc waliłem nieustannie i pozbyłem się tego.
Z tego dużego zielonego czegoś, wypadła piłka, więc ją wziąłem.
Wróciłem i spotkała mnie przykra niespodzianka.
Widziałem pełzającego potwora i to był mój strach.
Zastanawiałem się nad tym, jak mógłbym unieszkodliwić dziwne stwory.
Najpierw muszę się dobrze wyposażyć.
Nawet jak bym miał stary kamienny miecz, to nic bym nie zrobił, ponieważ są za silne.
Ale przynajmniej wiem, że narazie mogę być spokojny.
Po zabiciu półistot znajdujących się w labolatorium, wątpie czy szybko dojdą do siebie.
A więc tak, potrzebuje mocnego pancerzu.
Może z diamentów?
Ale gdzie znajdę diamenty?
W kopalni.
Zrobiłem drewniany, a później kamienny kilof i zacząłem kopać.
Muszę znaleźć coś lepszego, myślałem że pójdzie łatwo, ale znalazłem jaskinię.
Była bardzo duża, więc poszedłem po pochodnie i oświetlałem to miejsce.
Udało mi się znaleźć żelazo, a także węgiel.
Zrobiłem z żelaza miecz i dalej poszedłem szukać szczęścia.
Ale zobaczyłem coś małego i zielonego w grupie.
Zbliżało to się do mnie skacząc.
Gdy tylko się zbliżyli, uderzyłem mieczem w to i podzieliło się to coś na 2 mniejsze.
Więc waliłem nieustannie i pozbyłem się tego.
Z tego dużego zielonego czegoś, wypadła piłka, więc ją wziąłem.
Wróciłem i spotkała mnie przykra niespodzianka.
Widziałem pełzającego potwora i to był mój strach.
Rozdział III Apokalipsa
Zamek czerni
Obudziłem się, a nie wiedziałem gdzie jestem.
Podłoga, ściany i sufit, były obryzgane czymś zielonym, a drzwi
zamknięte na kłótkę.
Nagle z ciemnego kąta, usłyszałem jakiś dźwięk.
To było coś zielonego, co widziałem w kopalni, zanim odwiedził mnie
pełzający stwór.
To coś zbliżało się do mnie, a to że nic przy sobie nie miałem,
postanowiłem kopnąć to.
Przez kopnięcie to coś odleciało i drzwi się otworzyły.
Nie miałem innego wyboru, ponieważ za mną ściana się przesuwała, przez
co mogła mjie zgnieść.
Szedłem korytarzem, słabo oświetlonym przez zużyte pochodnie.
Gdy dotarłem do końca, zobaczyłem tablice:
"Jesteś w Zamku Czerni.
Pokonałeś pierwszą próbę, czas na coś trudniejszego!"
Nagle zacząłem spadać i po chwili spadłem, a na moją głowę zleciał
patyk, a obok trochę drewna.
Niewiedziałem o co chodzi, lecz usłyszałem dziwne wycie.
Czyli musiałem chyba coś z tego złożyć w trybie ekspresowym.
Szybko zrobiłem bardzo prymitywny miecz i zaatakowałem to monstrum.
Udało mi się po siódmym uderzeniu i po drugim oparzeniu zabić tego potwora.
Coś za mną się otworzyło.
To były drzwi, więc przeszedłem przez nie, domyślając się że zaraz
będzie jakaś informacja, niemyliłem się.
Zobaczyłem napis "Runda 2" i czekałem na dalsze wydarzenia.
Jednak nic się nie działo, więc pomyślałem o tym jak się nazywam.
Nagle okrążyły mnie dziesiątki pytań typu:
Co się tu dzieje, kto mnie prześladuje lub kim byli moi rodzice.
Jeszcze trochę i bym oszalał,ale nagle mnie olśniło.
Ta próba polegała na pozbawieniu życia człowieka, przez dziwny sposób.
Zamyślał bym się i szczury by mnie zjadły.
Musiał to ktoś albo mądry albo głupi wymyśleć.
Zauważyłem zapadnię, więc przeszedłem przez nią i dalej chodziłem korytarzami...
Już wkrótce dowiemy się:
-Do czego można wykorzystać piłkę.
-Jakie etapy będą dalej
-Czy bohater pozna swoje imię.
Obudziłem się, a nie wiedziałem gdzie jestem.
Podłoga, ściany i sufit, były obryzgane czymś zielonym, a drzwi
zamknięte na kłótkę.
Nagle z ciemnego kąta, usłyszałem jakiś dźwięk.
To było coś zielonego, co widziałem w kopalni, zanim odwiedził mnie
pełzający stwór.
To coś zbliżało się do mnie, a to że nic przy sobie nie miałem,
postanowiłem kopnąć to.
Przez kopnięcie to coś odleciało i drzwi się otworzyły.
Nie miałem innego wyboru, ponieważ za mną ściana się przesuwała, przez
co mogła mjie zgnieść.
Szedłem korytarzem, słabo oświetlonym przez zużyte pochodnie.
Gdy dotarłem do końca, zobaczyłem tablice:
"Jesteś w Zamku Czerni.
Pokonałeś pierwszą próbę, czas na coś trudniejszego!"
Nagle zacząłem spadać i po chwili spadłem, a na moją głowę zleciał
patyk, a obok trochę drewna.
Niewiedziałem o co chodzi, lecz usłyszałem dziwne wycie.
Czyli musiałem chyba coś z tego złożyć w trybie ekspresowym.
Szybko zrobiłem bardzo prymitywny miecz i zaatakowałem to monstrum.
Udało mi się po siódmym uderzeniu i po drugim oparzeniu zabić tego potwora.
Coś za mną się otworzyło.
To były drzwi, więc przeszedłem przez nie, domyślając się że zaraz
będzie jakaś informacja, niemyliłem się.
Zobaczyłem napis "Runda 2" i czekałem na dalsze wydarzenia.
Jednak nic się nie działo, więc pomyślałem o tym jak się nazywam.
Nagle okrążyły mnie dziesiątki pytań typu:
Co się tu dzieje, kto mnie prześladuje lub kim byli moi rodzice.
Jeszcze trochę i bym oszalał,ale nagle mnie olśniło.
Ta próba polegała na pozbawieniu życia człowieka, przez dziwny sposób.
Zamyślał bym się i szczury by mnie zjadły.
Musiał to ktoś albo mądry albo głupi wymyśleć.
Zauważyłem zapadnię, więc przeszedłem przez nią i dalej chodziłem korytarzami...
Już wkrótce dowiemy się:
-Do czego można wykorzystać piłkę.
-Jakie etapy będą dalej
-Czy bohater pozna swoje imię.
Zapraszam do komentowania i oceniania, a także oczekiwania na następny odcinek.
Ciekawostka:
Moje opowiadanie zajmuje już 15 kb.