Skocz do zawartości






Zdjęcie

Opowiadanie o Egipcie, Księżycu i różach.

Napisane przez 2Jamalo , 14 October 2016 · 794 Wyświetleń

Ave!

Powracam jak bumerang, choć chyba zbyt długo leciałem.


Na wstępie zaczniemy od interpretacji wcześniejszego tekstu:


"Opowiadanie piękne. Według mnie chodzi tu o cycuszki a na serio o codzienność. Chodzi o to że odrzucamy innych, mimo tego że nie znamy ich zamiarów, odrzucamy ich. A krewetki są nawiązaniem do tego że mimo że nie chcemy jakiegoś produktu to i tak reklamy są tak stworzone że i tak je kupimy. Możliwe że chodzi tu też o władzę. Siostra mimo tego że nie chciała upichcić krewetek, zrobiła to, tak jak rząd zgadzamy się i robimy to co on każe, mimo że tego wcale nie chcemy." - NightFireDragon


Powyższa interpretacja jest poprawna, choć nie została wytłumaczona (bądź celowo pominięta) jedna kwestia.

Rozchodzi się tutaj o ponętną brunetkę pracującą w kawiarni.

Właściwa interpretacja:

Sytuacja z panią z kawiarni opisuje nieśmiałość ludzką. Człowiek (w tym przypadku ja - Jamalo) wstydzi się wyznać uczucia danej osobie, gdyż boi się reakcji drugiej osoby.

"Co jeśli mnie wyśmieje?", "Pewnie ma już chłopaka, szkoda podchodzić", "Ale ona taka ładna, a ja brzydki...", "Pewnie rozpowie komuś i będą się ze mnie śmiali!"

Dżamalo codziennie zjadał znienawidzonego serniczka tylko po to, aby popatrzeć na przemiłą panią. Codziennie chodził tam i w duszy powoli umierał w agonii.

Poświęcał się tylko dla niej, choć ona o tym nie wiedziała. Miłość jest bezwarunkowa, przez miłość się cierpi.




Więc lecimy z nową historią.


Z dedykacją dla NightFireDragon (za właściwą interpretację wcześniejszego tekstu) i dla 141 (za natchnienie).





Dołączona grafika





Róże... róże... róże nie są niebieskie... róże... róże są czerwone.

A księżyc... a księżyc jest czerwony... nie... nie... księżyc widoczny z Ziemi jest srebrny... tak... na pewno srebrny!

Cofnijmy się w czasie do starożytności.

W Egipcie (tym starożytnym rzecz jasna) bukiety róż były poświęcone Izydzie - bogini płodności.

I to właśnie w państwie faraonów (o różach też coś będzie) będzie rozgrywała się dzisiejsza opowieść.


W Karnak urodziło się dziecię nazwane Dzieckiem Księżyca.

Chłopczyka nazwano tak, ponieważ nigdy nie spał, gdy pojawiała się pełnia Księżyca.

Ludzie mówili, że to klątwa, lecz rodzina uznała to jako znak od bogów.

Chłopczyk kochał kwiaty. Nigdy nie spuszczał ich z oka, gdyż chciał obserwować ich wzrost, lecz nigdy mu to nie było dane.

Tak samo jest z człowiekiem. Gdy widzimy go (człowieka) codziennie to nigdy nie zauważamy zmian w nim zachodzących, natomiast, gdy spotkamy naszego starego kumpla po wielu latach od razu zobaczymy jego metamorfozę i powiemy "Hej, staryyy! Zmieniłeś się jak cholera!".

Dziecko Księżyca tak często obserwowało swoje kwiaty, że nie mogło zauważyć różnicy w wzroście swoich rośliny.


Pewnego dnia już jako dorosły mężczyzna musiał wyjechać ze swojego rodzinnego miasta z powodu długów, które w przeszłości zaciągnął jego nieżyjący już ojciec.

Ukradkiem wyjechał z Karnaku zapominając o swoich bezcennych różach.

Przez czterdzieści lat Dziecko Księżyca poszukiwało tak samo pięknych róż jak w jego rodzinnej hodowli.

Poszukiwania kończyły się zawsze fiaskiem, lecz zaparty mężczyzna nie dawał za wygraną.

Po wielu latach postanowił wrócić do Karnaku, aby zobaczyć swoje piękne róże, które miał nadzieje jeszcze ujrzeć.

W trakcie wędrówki mężczyzna został ograbiony przez bandziorów. Ukradli mu wszystko - zapasy żywności, wody oraz pieniądze.

Dziecię Księżyca nie przejmowało się tym, dla niego liczyło się tylko zobaczenie swoich róż.

Jego miasto zmieniło się nie do poznania, lecz za wskazówkami mieszkańców dotarł do miejsca, które było kiedyś jego domem.

Okazało się, że dom wraz z pobliskim budynkami został przekształcony w świątynię poświęconą bogowi Księżyca - Thotowi.

Strażnicy świątynni nie pozwolili mu wejść do środka z powodu jego zniszczonych ubrań i smrodu.

Głodny, zmęczony i bez grosza przy duszy postanowił przenocować na obrzeżach miasta.

Znalazł sobie kryjówkę i poszedł spać, aby jutro spróbować znów wejść do świątyni.


Obudził się... tak... to znowu on... księżyc... dziś w nocy wypadła pełnia.

Dziecię Księżyca widziało wszystko jakby we mgle... nie myślał... ciało ruszało się bez jego ingerencji... jego nogi poruszały się w stronę świątyni... tylko po co?

Zatrzymał się u drzwi... ale nie trwało to długo... ruszył dalej.

Strażnicy próbowali zatrzymać jego ciało przed wtargnięciem do środka... na nic się zdały ich pokojowe próby... zaatakowali... zginęli... te ciało było mordercą... to nie on ich zabił...

Mężczyzna próbował walczyć, ale na nic się zdawały jego próby.

Jego umysł otrzeźwiał... ale ciało nadal nie należało do niego... jakaś siła ciągnęła go do świątyni...

W ręku trzymał zakrwawioną włócznię... nie było odwrotu... musiał pogodzić się z losem...

Dziecię Księżyca weszło do głównej sali.

Zamordował ponownie... tym razem byli to kapłani... niczego nie świadomi wyznawcy...

Nie... jednak to nie główna sala jest jego celem... idzie dalej...

Tak... widzi ogród... pamięta go... to jest on... to na pewno jest on... to na pewno te róże...

Nigdy nie mógłby pomylić tych róż... takie same jak kiedyś...

Jego cel się spełnił... ale kto nim kierował?

Nie ma już odwrotu, zamordował ludzi... czy tego chciał czy nie... jest winny... jest cholernie winny...

To koniec... musi to zrobić... wykonał swój cel... przecież bardzo tego pragnął... dlaczego po tym jak osiągnął ten cel nic nie czuje... przecież powinien coś czuć...

Tak, jednak coś czuje... pustkę... ale przecież miało to wyglądać inaczej... przecież miał je zobaczyć i rozpłakać się na ich widok...

Nic już nie czuje... marzenia już nie ma... spełniło się...


Dziecko Księżycu po prostu stało tak i rozmyślało na temat "swojej" zbrodni.

Każda sekunda wydawała się dla niego wiecznością.


"Dlaczego bogowie mogą na to patrzeć... prosiłem ich o spełnienie moich potrzeb... ale nie w taki sposób... ale nie tak... moje róże... róże moje splamione krwią..."


Tak brzmiały ostatnie zdania mężczyzny zwanego Dzieckiem Księżyca.

Wziął nóż od martwego kapłana i ugodził się nim prosto w serce...


Tak oto kończy się ta opowieść.


Zapytacie pewnie "W nazwie bloga jest "..Dżamalo opowiada o swoich przygodach."! Gdzie tutaj twoja przygoda?"

Przygoda ta wydarzyła się przodkowi mojego wujka od strony mamy.


Jutro konkurs dotyczący tego opowiadania, link wrzucę w komentarzu.

Bywajcie!



  • Hevbis lubi to



!

    • 2Jamalo lubi to

Zapytacie pewnie: "W nazwie bloga jest "..Dżamalo opowiada o swoich przygodach."! Gdzie tutaj twoja przygoda?" Przygoda ta naprawdę wydarzyła się przodkowi ciotki mojej mamy.

    • PanCake lubi to
Niezłe opowiadanie.
    • 2Jamalo lubi to

Piękna opowieść! Czekam na następne <3

    • 2Jamalo lubi to

pikna opowieść! wszyscy czekają na następne opowiadanie :D!

    • 2Jamalo lubi to
Zdjęcie
Egzequtor
10 Dec 2016 23:31

Bardzo ładne, zgadzam się. Róże są Róde.

Kwiecień 2024

N P W Ś C P S
 123456
78910111213
14151617181920
212223242526 27
282930    

Ostatnie komentarze