"W czasoprzestrzeni, oddalone od siebie o lata, miesiące, dni, a czasem jedynie sekundy, unoszą się światy. Mają one różne formy, nadane im przez Stwórców. Niektórzy swym dziełom nadali kształt sfery, inni, nieco bardziej pomysłowi, stworzyli dyski, podróżujące przez wszechświat na grzbietach żółwi. Jednak ten konkretny świat nie był podobny do żadnego innego... Był sześcienny. Wszystko w nim opierało się o kwadraty. Istny raj dla idealistów, kochających kąty proste.
Stwórca tego świata nie był podobny do żadnego innego... Nie unosił się w przestworzach, przysłonięty listkiem figowym lub paroma amorkami. Nie ciskał piorunami, a na głowie nie nosił aureoli. Zamiast tego wszystkiego wolał swój kapelusz i palto..."
Tymi słowami Wielki Skryba rozpoczął spisywanie Historii Wszechrzeczy.
Fragment I
Była noc. Potężny Kawdor jaśniał swymi światłami pośród Wielkiej Równiny. Na wysokich murach, okalających miasto, stali strażnicy w kwadratowych hełmach, ściskający miecze, wykute z żelaznych sześcianów. Pośród ciemności Równiny dało się słyszeć stęki, piski i krzyki niekoniecznie przyjaznych stworzeń. Bramy były zamknięte, a kraty opuszczone. Wszystko było takie, jak zwykle.
No... Nie do końca...
Wśród nocnych głosów dało się słyszeć daleki tętent podkutych kopyt. Do Kawdoru zbliżał się odziany w skórzany płaszcz jeździec. Nie zwracając uwagi na szpony, kły i nieprzyjazne ryki, przedzierał się do bram miasta. Wartownicy patrzyli na niego. Gdy tylko znalazł się w kręgu świateł wartowni, nieznajomy zatrzymał swego konia i krzyknął:
-Do pana Kawdoru od Mistrzów Sztuki!
Wprowadzili go przed oblicze Wielkiego Tana. Był on człowiekiem starym, obeznanym z życiem. Nie przepadał za przepychem. Jedną z nielicznych ozdób w jego gabinecie była głowa smoka, którego oczy patrzyły z nienawiścią na przeciwległą ścianę. Na stole stała płonąca świeca, a obok czarna czaszka, niebywałych rozmiarów, należąca do jednej z bestii Piekielnych Wymiarów. Tan spojrzał na posła i powiedział:
-Jesteś człowiekiem szalonym lub znającym wagę sprawy, z którą tu przybywa. Po zapadnięciu zmroku ze swoich jam wychodzą bestie niezbyt chętne pertraktować z ewentualnymi ofiarami. Mimo tego ty przybyłeś tutaj... Powiedz, co cię do tego zmusiło?
Nieznajomy skłonił się.
-Przysyłają mnie do ciebie, Wielki Tanie, Mistrzowie Sztuki, którzy swe tajemnice zdradzają tylko tym, których one dotyczą. Jedne, co mi przykazali, to dostarczyć tobie ten list jak najszybciej - odparł, wyciągając z poselskiej tuby zwój papieru.
Tan odebrał list i spojrzał na pieczęć. Widniały na niej dwie kwadratowe obręcze, jedna w drugiej, a pośrodku wizerunek smoczego łba, symbole Mistrzów.
-Zabierzcie naszego gościa do kuchni i podajcie mu, o co poprosi - rzekł Tan - i zostawcie mnie samego.