Początek
Światło monitora odbija się od białych ścian, które straciły swój blask już jakiś czas temu. Za oknem panoszy się duch nocy, którego zatrzymują uliczne latarnie. W oddali słychać co jakiś czas pijackie krzyki i odgłosy głośnej muzyki. W końcu dziś piątek, dlatego wszyscy są już do tego przyzwyczajeni.
W blokach widać pojedyńcze, oświetlone okna, lecz większość mieszkań już dawno skupiła się we śnie. Co jakiś czas przejedzie jakiś samochód, ktoś przejdzie sobie chodnikiem, ale za granicą własnego mieszkania ja nic nie słyszę.
Odgłosy poruszanej myszki przerywają ciągły szum wentylatorów w komputerze. Chomik dawno poszedł spać, wcześnie układając trociny cos na kształt śpiworu, podobnie jak większość domowników.
Dlaczego nadal przeglądam internet, podczas gdy powinienem iść już dawno spać ? Obowiązek szkolny wymaga ode mnie odpowiedniego przygotowania się do następnego dnia, ponieważ to przyzwyczai mnie do pracy. Tylko mało znam zawodu w których po powrocie do domu musisz dalej pracować, bo musisz to zrobić na jutro, i tak do usranej śmierci.
Skupiam wzrok na otwartych kartach przeglądarki. Facebook, Youtube z podesłanym filmem od przyjaciela, wyszukiwarka obrazów Google oraz wiersz HTML. Szybko dokańczam ostatnie linijki kodu, by wszystko było zrobione do końca. Jestem perfekcjonistą, więc wszystko musi być tutaj idealnie.
Klawiatura odmawia już posłuszeństwa, wydając z siebie coraz to męczące odgłosy kliknięć. Zapisuję wersję roboczą i zamykam. Otwieram nową kartę i wpisuję link. Wpisanie www.slenderman.pl nie zajeło mi nawet sekundy. Czekam na załadowanie się strony. Niech tym razem sztuczny serwer zadziała...
Działa. Czarne tło, białe napisy, zdjęcia w dobrej jakości.
Szukanie wszystkich informacji, sprawdzanie faktów oraz przede wszystkim przetłumaczanie wszystkich artykułów zajeło mi około 5 lat. Sądzę, że to wszystko co mogę aktualnie zrobić. Przynajmniej teraz osoby nieznające tej słynnej postaci mają gdzie zdobyć informację o nim. Moje dzieło zostało skończone.
Dumny ze swojej pracy otwieram szufladę z dziennikiem. To dość stary dziennik. Okładka już nie wygląda tak jak kiedyś, niektóre strony są pogniecione, lub w ogóle ich nie ma. Mam go tylko dlatego bo jest on idealny do zapisywania tajemnic, ponieważ kto by szukał aktualnych informacji w kartkach z 2004 roku ?
Otwieram jedną z ostatnich stron. Ciężko przesuwam palec w dół szukając odpowiedniej rubryki. Jest ! Napisać stronę. Biorę ołówek i przekreślam. Pytanie, co dalej ?
Z ciekawości sprawdzam moje wcześniejsze cele. Odwracam kartkę na poprzednią stronę i czytam.
"Zaliczyć dziewczynę". Uśmiecham się. Napisałem to wtedy, gdy chodziłem do gimnazjum. Marzyłem mieć swoją jedyną, wspaniałą i najukochańszą kobietę na całe życie. Kiedy to ja skreśliłem... a tak ! Kwiecień 15 był dobrym dniem. Wcześniej to ja podrywałem dziewczyny bez skutku, lecz właśnie wtedy coś się zmieniło.
Już dawno przestałem myśleć o tej jedynej, i spędzam noce z coraz to różnymi dziewczynami. Może mnie nazywają kasanową czy kimś tam, ale nie uważam to za coś fajnego. Uczucie wzroku na sobie jakiejś blondyny i wylądowaniu w łóżku już po godzinie, by zapomnieć o niej nie jest czymś, co polecam.
Patrzę dalej w dół. "Mieć zwierzątko". Chomik, jak chomik, to też zwierze, ale kompletnie nie przydatne. Jak kolwiek go nie wyjmę z klatki, to tylko siedzi i nic nie robi. Potrafi tylko zjadać kolejne porcje z miski.
Co dalej ? Dużo tego. Prawie cała lista jest przekreślona z wyjątkiem jednej, mianowicie "Rzucić palenie". Od kiedy zacząłem chodzić do technikum, chciałem pokazać się jako ktoś za******y, najlepszy i przede wszystkim jako ten "spoko". Tak oto wpadłem. Cały czas próbuję coś z tym zrobić. E-papieros nie pomaga, choć nieźle smakuje. Lubie czasem podymić, i dzięki nim potrafię przestać myśleć o... nie, zmień temat Edward zmień temat...
Zamykam dziennik i skupiam swój wzrok na karcie Facebook. Powiadomienie o wiadomości tekstowej. Pewnie znowu Grzesiek piszę z telefonu bym przyszedł jednak na tą imprezę. Wzdychając klikam na stronę. Nieznany odbiorca... tego nie przewidywałem.
Otwieram, i oczekując jakiejś długiej reklamy widzę tylko jedno zdanie. "Dziękuję". Klikam na profil osoby która to wysłała. Profil nie istnieje.
Pewnie jakiś błąd, który do jutra naprawią. Wracam do mojej strony by jeszcze raz popatrzeć na swoje dzieło.
Zwracam uwagę na jeden z obrazków. Jest błąd. Ledwo minęła minuta a już są problemy. Naciskam F5 i rozluźniam się w fotelu. Po takim męczącym dniu jest bardzo wygodnym miejscem do spania. Lekko przymykam oczy, widzę jak strona ponownie się ładuje. Obrazek się załadował. Mogę iść spać.
Interval I
-Edward !
Obudzony krzykiem zza okna szybko podrywam głowę. Przecieram oczy, wyciągając piasek i poprawiając okulary podchodzę do okna. Spoglądam w dół i widzę grupkę moich przyjaciół. Pewnie znów chcą do mnie wpaść, by spędzić miło sobotę.
Wychodzę z pokoju i kieruję się w strone balkonu, poprawiając spodnie na tyłku, i przewracając z pleców nieśmiertelnik na moją gołą klatkę piersiową. Ledwo otwieram drzwi balkonu, a już słyszę początek dialogu.
- Edward ! Wychodzisz - spytał się Damian przekrzykując poranny śpiew ptaków. Miał zatłuszczone włosy, średnio wielkie oczy, oraz uśmiech skradziony prosto z komiksów Batmana, gdzie głównym przeciwnikiem jest Joker.
Schylam się i powoli analizuję osoby. Damian przyszedł ze swoją dziewczyną Anią, która jest nimfomanką. Ruda, i niska dziewczyna wyglądem przypominająca Emma-e Watson z Harrego Pottera. Chociaż zdradziła go już z dziesięcioma facetami, włącznie ze mną, on nadal z nią jest, bo głupio wierzy w prawdziwą miłość.
Obok niej stoi Grzesiek, chłopak z przeciwległej klasy z podstawówki, podobnie w gimnazjum, który przyczepił się do mnie w technikum, przez co teraz uważa naszą znajomość za świętość, i nazywa mnie swoim najlepszym przyjacielem, niezbaczając na to, że jestem dla niego kompletny ch***m. Krótkie, blond włosy, widoczna nadwaga, choć pozory mogą mylić. Jako ratownik może spokojnie wyrwać wiele lasek, lecz niestety prawictwo wylewa się od niego do reszty.
Lekko się zdziwiłem na widok Kuby. Wysoki i napakowany blondyn, który podobnie uważa mnie za dobrego znajomego, bo pomogłem mu z ograniczeniem palenia. Zawsze ma przy sobie elektryka, zaś jednego z nich właśnie palił. Choć nie to mnie najbardziej zdziwiło...
Gdy inni stali prawie równo pod balkonem na trawniku, na skraju chodnika stała Dominika. Niska, niewinna czarnulka z pięknym uśmiechem, co prawda chuda, ale z idealnymi wymiarami. Momentalnie przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z nią, które polepszyły mi humor, lecz nie na długo.
- Co ona tu robi - spytałem się ze słyszalną nutką pretensji.
- Chce wyjaśnić pare spraw - odkrzyknął Grzesiek.
Westchnąłem. Co miała by wyjaśniać w tym momencie ? A miałem o niej nie myśleć. Serce mi zaczęło walić jak oszalałe, czego nie cierpię. Dla niektórych to oznaka czegoś dobrego, lecz dla mnie to coś przeciwnego. Nadal czuję bół związany z tym co mi zrobiła. Jeśli o to jej chodzi, i będzie chciała mnie tylko dobić tym wszystkim, prawdopodobnie się rozpłaczę, nie mogę się powstrzymać. Serce mówi jedno, zaś mózg mi mówi żeby na wszelki wypadek wziąć kastet na ręke.
Wchodzę do mieszkania. Rozglądam się w około i zakładam moją ulubioną bluzkę z zespołem Kiss. Łapie kluczę, telefon i portfel leżące na półce nad telewizorem. Wracam do pokoju i wyciągam w razie konieczności paczkę niebieskich Winston-ów i elektryka wraz z liquidem o smaku leśnej jagody. Kieruje się w stronę przedpokoju i zakładam buty. Po założeniu jeszcze chwilę tak siedzę, myśląc.
Czy to dobry pomysł by wychodzić ? Może lepiej się będe czuć jak zaproszę ich do siebie ?
Zarzucam głową w lewo i prawo by poprawić fryzurę i wychodzę, zamykając drzwi na klucz. Schodzę po schodach ostrożnie uważając, by sąsiadka z pod siódemki mnie nie zobaczyła. Sam nie wiem, ile już czasu jej wiszę pięć dych, ale lepiej nie ryzykować, bo jeszcze jakieś odsetki mi naliczy.
Otwieram drzwi od klatki i od pierwsze co widzę to wysunięta na przywitanie ręka Grzesia. Wykrzykując "tawarzysz" ściska mi ją, po chwili puszczając bym mógł się przywitać z innymi. Dominika nadal stała na skraju chodnika.
Kieruję się w jej stronę. Pozostali nie ruszyli się z miejsca, bo najwyraźniej wcześniej przekonała ich, by nam nie przeszkadzali. Ledwo co potrafię wykonywać następne kroki, patrząc na nią. Stoi wyprostowana, zakrywając twarz rękami.
Staję naprzeciwko niej. Ona zabrała ręce z twarzy i spojrzała mi na twarz. Miała czerwone oczy.
- A więc o czym chciałaś porozmawiać - spytałem się krzyżując ręce. Ona spojrzała w dół nic nie mówiąc.
- Rozumiem - westchnąłem - W szkole próbuję cię unikać, by nie przypominać sobie starych czasów, podobnie jak ty, a teraz gdy chcesz coś w związku z tym zmienić, odbiera ci mowe ?
Skinęła wręcz niezauważalnie. To chyba moja szansa by się na niej wyżyć.
- Zerwałaś ze mną, bo twoje koleżanki ci wmówiły same kłamstwa na mój temat, choć jeszcze na początku związku mi mówiłaś, żeby ich nie słuchał. Przez ciebie o wiele trudniej mi było rzucić palenie, ale nadal walczyłem o ciebie, byśmy mogli jeszcze wrócić, lecz ty to całkowicie olałaś, i zrobiłaś mnie swoim wrogiem numer jeden. Gdy cię już całkowicie olałem, ty zaczęłaś zarywać do mojego przyjaciela Grześka, który dobrze wiesz, że ma cię kompletnie w du**e. Gdy znalazłem sobie nową dziewczynę, ty momentalnie przestałaś to robić. Nie minął dzień od zmiany mojego statusu związku na facebook-u, a do Zuzy z dziesięć nieznanych jej dziewczyn, które jakimś dziwnym przypadkiem chodzą do twojej klasy, zaczęło do niej wypisywać wiadomości z treściami, które ani trochę nie mogą być prawdą. Nie będe ci mówić jak się ona wtedy czuła. Nie próbuj mi nawet przerywać ! Minęły dwa dni, a ktoś mi sie włamał na konto i zaczął wypisywać niestworzone rzeczy na mojej tablicy i zmieniał związek na jakąś nieznaną mi dziewczynę. Na dodatek ktoś zmienił mi hasło, lecz udało mi się je zresetować z numeru telefonu i wymusić wylogowanie na wszystkich urządzeniach, a teraz przychodzisz tutaj mówiąc że chcesz załatwić kilka spraw ?!
Chyba dostatecznie głośno krzyczałem, by tamci zaczęli na mnie patrzeć z wielkimi oczami, a Dominika się skuliła i zaczęła płakać.
Jeszcze niedawno padł bym na kolana i zaczął ją przepraszać, ale gdy se uświadomię co dla nie zrobiłem, by była ze mną szczęśliwa, nie pozwala mi na to duma.
Nadal płakała, lecz między następnymi smarknięciami można było usłyszeć jakieś słowa. Spojrzałem na Anię. Gestykulowała mi, że powiniem się do niej zniżyć.
Przykucnąłem, i ręką zacząłem głaskać ją po głowie. Przez jeszcze pięć minut tak siedzieliśmy wryci, aż w pewnym momencie sie spytałem:
- Powiedz mi.... dlaczego ? Nie pytam kto cię zmusił, czy kto to wymyślił, ale...- przerwałem gdy ona podniosła głowę do góry. Była cała czerwona.
- Bo... - ledwo mogła coś powiedzieć - bo... bo cię nadal...
Wyprostowałem się. Spojrzała na mnie błagalnie.
W moim ciele właśnie postępowała walka między zdrowym rozsądkiem, a siłą woli. Co powinno wygrać ? Komu powinienem kibicować ? Momentalnie odwróciłem się i skierowałem się w stronę bloku.
Przy drzwiach Kuba złapał mnie za ramię.
- Edward... - powiedział, ale widząc moją twarz momentalnie mnie puścił. Nie miałem ochoty do rozmów, szczególnie, że łatwo to mogło się przerodzić w coś, przez co jedno z nas zaczęło by dzwonić po karetkę. Wpisałem kod do drzwi i wszedłem do środka. Sprawdziłem czy zamknąłem za sobą dobrze, i padłem na kolana.
Interval II
Nikt nie zadzwonił domofonem, nie licząc listonosza oraz ulotek. Chociaż przyszło pięciu, wpuściłem tylko jednego, bo zawsze pytam jakie. Meble, sklepy, kosmetyki nie wpuszczam, zaś promocje z pizzerii wpuszczam z otwartymi ramionami.
Cały dzień spędziłem przy komputerze, oglądając Youtube-a i popalając elektryka. Może nie jest jak prawdziwy, ale ze specjalnym olejkiem odurza tak samo. Potrzebuję tego. Nie chcę myśleć teraz dlaczego, bo nie potrafię. Widać że to dobrze działa.
Facebook był cały czas otwarty. Nikt nie napisał prócz dziewczyny. Niby powinno mnie to podnieś na duchu, ale nic to nie dało. Z ciekawości sprawdziłem chat. Większość osób pod dzisiejszym wróciła do domu najwyraźniej, bo wszyscy byli dostępni. Wszyscy prócz... sami wiecie kogo.
Nie wiedząc czemu wszedłem na jej profil. Nie jest za bardzo aktywną użytkowniczką. Raz na ruski rok coś wrzuci, zalajkuje, skomentuje, ale zawsze jaki napisze jakiś post komentarz nikt się tym nie interesuje. Cóż... nie interesował, prócz mnie swego czasu. Scrolluje dalej. Nie znajduje tego, czego oczekiwałem. Najwyraźniej ukryła to wydarzenie. Wstydzi się do mnie przyznać. Niby jak miałbym z nią być znowu ?
Nagle dzwoni telefon. Łapię go i sprawdzam numer. "Numer Zastrzeżony". Nie odbieram. Próbuje odstawić ale znowu dzwoni. Wyłączam go. Odkładam go na półkę i znów sprawdzam Facebook-a. Dziwne... nie zgłaszałem nic na sprzedaż czy coś w tym stylu. Może to po prostu pomyłka.
Zadzwonił domofon. Poirytowany wstaję i odbieram.
- Dzień dobry - słyszę przez słuchawkę - czy jest może obecny pan...
- Przepraszam, rodziców nie ma - szybko odpowiadam i odkładam słuchawkę.
Odwracam się by wrócić na miejsce, ale domofon znów zaczyna dzwonić. Poirytowany zamiast znów odebrać idę w stronę okna, by zobaczyć kto tak bardzo chce wejść. Odsłaniam zasłonę i kieruję wzrok na furtkę. Obok ciemnego BMW, przy domofonie stał wysoki mężczyzna w ciemnym płaszczu. Kapelusz zakrywał mu prawie całą twarz, prócz ostrego zarostu. Tam, gdzie inni nosili białą koszulę z krawatem, on nosił biały bezrękawnik z nieśmiertelnikiem. Widoczne były pasy z kaburą na broń. Mężczyzna spojrzał w moje okno, pokręcił w ustach w połowie wypalony papieros i wyciągnął z kieszeni płaszcza odznakę i pokazał ją w moją stronę. Po chwili, widząc moje zdziwienie, uśmiechnął się, wypluwając papierosa.
- Nie spodziewałem się tego typu osoby w moim domu. Szczególnie w święto narodowe - rzekłem do mężczyzny gdy wchodził do mieszkania - kim pan jest ?
Mężczyzna odwrócił się do mnie, ściągnął kapelusz ukazują swoją twarz. Z bliska zarost był widocznie osiwiały, lecz włosy, obcięte na krótko, nadal utrzymywały ciemny kolor. Facet wyglądał jakby się urwał z jakiegoś magazynu mody. Idealnie proporcyjna twarz, lekko trójkątny nos, niebieskie oczy. Jednym ruchem ręki potargał włosy na bok.
- Podinspektor Andrzej Janusz. Pan jak mniemam jest Mateusz Zając prawda ?
- Mogę pana odznakę ?
Zdziwił się.
- Rozumiem... czy wyglądam na jakiegoś złodzieja który chce ograbić pana mieszkanie, podając się za policjanta ?
- Pana obowiązkiem jest ukazanie swojej legitymacji, gdy obywatel prosi. Poza tym, nie za bardzo panu wierzę z tym "podinspektorem", bo wygląda pan na młodą osobę, podczas komendantem można zostać dopiero po ukończeniu około 40 lat. To naturalne że panu nie ufam.
Dumny ze swojego spostrzeżenia oczekiwałem na odpowiedź. Mężczyzna zamiast okazać znak zdemaskowania, uśmiechnął się ochydnym uśmiechem.
- Wiedziałem że będzie pan odpowiednią osobą - rzekł i podał mi swój dokument. Szybko spojrzałem na zdjęcie do porównania i stopień. Zgadza się. Cholera, jak to ?
- Czy teraz jest pan zadowolony czy dalej będzie pan patrzeć na ten kawałek plastiku ?
Oddałem mu dokument. Chowając go zauważyłem lekki zarys krztałtu broni. Berretta...
- Przysporzył mi pan ciekawe przywitanie, choć ja mogę to spokojnie traktować za pana CV. Mogę prosić o trochę kawy ? Podróż do pana z Warszawy mnie zmęczyła, szczególnie po tym, o czym mam zamiar z panem porozmawiać.
- Zaraz coś się załatwi...
Pan Andrzej wyciągnął zapalniczkę szturmową i szybkim ruchem zapalił następnego papierosa. Wciągnął gęsty dym i elegancją wydmuchał go w górę. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem, by potem skierować otwartą jeszcze paczkę w moją stronę.
- Palisz ?
- Rzucam... choć patrząc na pana coś czuję, że mogą się przydać.
Wyciągnąłem jednego i powąchałem go od jednego końca do drugiego.
- Lucky Strike ?
- Tak.
- Osobiście uważam że jest tam więcej chemikaliów niż tytoniu ale... w końcu dobra firma.
Wziąłem paczkę zapałek z kuchennej szuflady i rozpaliłem. Trzeszczenie spalanego tytoniu uspokoił mnie bardziej niż wciągany dym, który dokończył dzieła.
- Nie przedłużając - powiedział Andrzej po chwili - przyszedłem do pana nie bez powodu.
- Jeśli chodzi o podbieranie Wi-Fi sąsiadowi, to od razu mówię że to nie ja.
- Nie.. tu chodzi o bardziej... przyziemną sprawę...
- Zamieniam się w słuch.
- Prowadzi pan stronę internetową na temat pewnej legendy z amerykańskiego podwórka. Nazywają Slender-Man co po naszemu znaczy "Szczupły Mężczyzna". Pana adres IP nie kłamię. Na podstawie niego sprawdziliśmy inne strony które pan odwiedzia, czy też wysyłane pliki.
- Nie będę mówił że to szpiegowanie...
- Absolutnie. Zapis ten ma pamięć maksymalnie tygodnia. W każdym razie, wiem, że jest pan ekspertem w tych sprawach. Otóż ukończyłem studia policyjne pod kierunkiem kryminologii, oraz spraw nadzwyczajnych. Znam pana środowisko. Od początku pracy w policji zajmowałem się sprawami nie mającymi normalnych wyjaśnień. W polsce niestety, takich wydarzeń jest masa, więcej niż w ameryce. Na szczęście media robią co mogą aby...
- Przepraszam że przerwę, ale co ma to związek ze mną ?
Mężczyzna spojrzał na mnie, w tym samym czasie strzepując popiół z fajka.
- Zna pan może taką osobę o imieniu Dominika Wróbel ?
Serce mi zbyt mocno zabiło. Szybko wciągnąłem następną porcję dymu.
- Tak, znam...
- Na pewno... Aktualnie posiada status zaginionej, jej rodzice nie pamiętają ostatnich dwóch dni, włącznie z nią, a wszystkie jej rzeczy osobiste są albo zniszczone, ale uszkodzone. Zdjęcia z nią są całkowicie rozmazane, a ostatnim razem widziano ją w pobliżu pana domu.
Spojrzałem na niego wzrokiem osoby zranionej. Zauważył to, gdyż lewe oko lekko się zdziwiło.
- I ma pan zamiar mnie przesłuchać jako świadka ?
- Ależ skąd... - wciągnął ostatnie resztki tytoniu - jako podejrzanego.
Jego już wśród nas nie ma. Odszedł na zawsze......
Użytkownik Xajazeht edytował ten post 19 May 2015 - 21:48