Opowiadanie będzie powiększane i co najważniejsze - WSZELKIE BŁĘDY ZGŁASZAĆ!!!
No to zaczynamy...
Rozdział I - Steve
Otworzyłem oczy. Zobaczyłem niebo, chmury i słońce. Ale... Zaraz! Coś było nie tak! Czemu te chmury i to słońce są inne?
Takie jakieś... kwadratowe! Szybko oprzytomniałem. Okazało się, że nie tylko chmury i słońce. Wszystko!!! Dookoła widziałem kwadratowe łąki, drzewa, a także jakieś stworzenie. Jedyną odpowiedzią na moje pytanie "Co to jest?" był odgłos tej istoty - "beee...". Moment! Skądś znam ten widok! To przecież Minecraft! Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było to, że zasiadłem przed komputerem i uruchomiłem Minecrafta. A potem pustka... Czyżbym przeniósł się do świata Minecrafta? Zaraz... Skoro to jest Minecraft to muszę mieć swój ekwipunek! Skupiłem się i... Tak! Zobaczyłem okienko zasłaniające mi mój normalny widok, a w nim mnóstwo małych krateczek, moją postać oraz ekran tworzenia. No dobrze - mam crafting, próbujmy coś zniszczyć! Uderzyłem w blok trawy, choć moja kwadratowa pięść nawet go nie dotknęła. Blok pękł na ułamek sekundy, a potem pęknięcie zniknęło. Zacząłem szybko niszczyć trawę. W końcu blok został rozbity na mnóstwo pikseli, a na jego miejscu pojawiła się jego mniejsza, obracająca się wersja, tyle że bez trawy. Zmusiłem swoje ciało do ruchu. Nagle usłyszałem ciche "plop!" i blok znikł. Jednocześni zauważyłem, że ów pojawił się zamiast mojej ręki. Spróbowałem go wyrzucić. Poczułem odruch wymiotny i zamiast bloku znowu ujrzałem swoją pięść,a przede mną leżał ten sam kręcący się przedmiot.
"Przydało by się trochę drewna" - pomyślałem. Podszedłem do najbliższego drzewa i choć patrzyłem w przyszłość mojej ręki niepewnie, zacząłem bić nią pień. Po chwili miałem w moim ekwipunku sześć kawałków owego pnia. Wystarczy zrobić z nich deski. W tym celu otworzyłem inwentarz, a następnie siłą woli przeniosłem drewno do craftingu. Po jakimś czasie udało mi się wykonać aż 24 bloki desek, następnie z tego wytworzyć stół rzemieślniczny, dzięki czemu będę mógł wytworzyć bardziej skomplikowane przedmioty, potem stworzyłem z części desek trochę patyków, a ostatecznie wyprodukowałem drewniane: miecz, kilof, siekierę oraz łopatę. ''Teraz spróbuję zabić jakąś owcę'' - pomyślałem. Podszedłem do jednej i zaatakowałem. Owca podskoczyła i zaczęła biegać dookoła mnie jak oszalała. Wystarczyły jeszcze dwa ciosy i zwierzę padło martwe, zamieniając się po chwili w strzęp dymu. Po owcy pozostał tylko blok wełny oraz kilka kulek doświadczenia.
Niestety, podczas gdy zabijałem zwierzęta i zbierałem surowce nie zwróciłem uwagi na to, że słońce zaczęło zachodzić za horyzont. Gdy zorientowałem się, że jest ciemno, było już za późno. Za sobą usłyszałem charakterystyczny charkot. Odwróciłem się, a tam stał zombie. Był to potwór podobny do mnie, lecz ręce miał uniesione, a jego skóra była zielonkawa. Najgorsze miał oczy. Były to czarne i puste ślepia próbujące znaleźć mnie pomiędzy drzewami. Dodatkowo zombie wydzielał okropny zapach. Ohydny, słodkawy, truposzowy odór zgniłego mięsa. Bałem się poruszyć, ale zombie i tak mnie wywęszył. Ruszył w moją stronę z okropnym mlaskaniem nadgniłych nóg. Wyciągnąłem mój miecz i zaatakowałem. Uderzyłem go raz i drugi, ale za trzecim uchylił się szczerząc zepsute zęby. Wytrącił mi miecz z ręki i zadał cois swoimi pazurami. Ponieważ to był Minecraft nie ciekła mi krew, ale poczułem za to ból, tak jakby poraził mnie silny prąd. Nie było czasu na rzucanie się po broń, więc zacząłem uciekać. Niestety drogę zagrodził mi szkielet. Była to ożywiona kupa kości trzymająca łuk, gotowa wbić strzałę w miękkie ciało człowieka. Widziałem jak naciąga cięciwę, ale nie miałem żadnych szans. Przed oczami migały mi zaledwie dwa serduszka. Tyle wystarczy, abym zginął od jednej strzały. Szkielet wystrzelił. Poczułem okropny ból. Wszystko zaczęło się zamazywać. Ostatnia rzecz jaką zobaczyłem to napis: ''Steve został zabity przez Szkielet''.
Użytkownik PanLisz edytował ten post 21 May 2016 - 15:21