Nowy rok, nowe pomysły, nowe projekty, ale przede wszystkim – nowe siły do tworzenia!
Zapraszam wszystkich do zanurzenia się w krainie zwanej Avariel, przez którą przetacza się właśnie Wojna Herbów, królestwo Amerii rozdarte jest wewnętrzną wojną o władzę, wojska Valardii z każdym dniem przejmują nowe ziemie, przechylając szalę zwycięstwa na swą stronę, a z drugiego krańca kontynentu docierają wieści, jakoby książę Larius, następca Tiriańskiego tronu wszedł w układy z nekromantami, aby przyspieszyć zdobycie ojcowskiej korony. Niegdyś spokojna kraina mlekiem i miodem płynąca, obecnie toczona przez różne wojny. Te na skalę całych królestw, wewnętrzne, między zwaśnionymi rodami.... i te prywatne.
Od ostatniej mojej publikacji minęło sporo czasu. Wena jakoś osłabła, pomysły przestały być porywające, ogólnie całość jakoś osiadła jak statek na mieliźnie. Przyznaję się i przepraszam. Jednak wraz z przypływem, postanowiłem zabrać się za rozwijanie uniwersum, które narodziło się w mej głowie grubo ponad rok temu. Raz szło lepiej, raz gorzej, jednak cały czas do przodu. W końcu, doszedłem do wniosku, iż jest ono na tyle rozwinięte, aby osadzić w nim moją nową serię opowiadań (A i być może w dalszej przyszłości PBF'a, jeśli kraina ta przypadnie wam do gustu) ,ot, taki prezent ode mnie na nowy rok.
Nie przedłużając, (bo nadal mi nie idzie prezentowanie czegokolwiek) zapraszam do lektury!
Witajcie w świecie:
Avariel – Ostrze Zemsty
Wstęp – Uczta:
O Tiriańskiej szlachcie można powiedzieć wiele nieprzychylnych rzeczy, lecz nie to, iż nie umieją wyprawiać uczt. Jednak ta, nawet jak na Tiriańczyków była wyjątkowo wystawna. Nic dziwnego, głowa rodu, Hrabia Morholt od zawsze szastał pieniądzem, co pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy pokonał spiskujący przeciwko królestwu ród Alvara Lwa oraz zniszczył ród Domedraugrów, słynący ze świetnych szermierzy, którzy postanowili wesprzeć Alvarów, co Morholt ogłosił zdradą i jako wierny Tirii postanowił ich zlikwidować.
A przynajmniej taka była oficjalna wersja.
Niezależnie jednak od tego, co było prawdą, a co podkolorowaną lub też całkowicie zmienioną wersją wydarzeń, Sir Morholt stał się Hrabią Morholtem, zyskując ziemie, wpływy… oraz przede wszystkim złoto, które tak lubił wydawać. Nie wspominając już szczegółu, iż majątek pokonanych rodów również trafił do niego, z racji „Odszkodowania za straty poniesione w patriotycznej walce ze zdrajcami”.
Dzisiejsza uczta, wyprawiona w odnowionej i rozbudowanej posiadłości Alvarów, należała do jednej z wielu, na które Hrabia Morholt spraszał wielu swych popleczników oraz tych, których w ten czy inny sposób potrzebował przeciągnąć na swą stronę – oczywiście, aby więcej zyskać, niż stracić.
Gospodarzem Uczty nie był jednak Hrabia Morholt, lecz jego średni syn, Rodrik, który dopiero co zaczął wchodzić na scenę polityczną Tirii i terenów przyległych. Został on bowiem jako jeden z nielicznych członków rodu w królestwie, podczas gdy jego starszy brat wyruszył wraz z ojcem bliżej frontu, oficjalnie walczyć za kraj w Wojnie Herbów, w praktyce jednak stroniąc od boju, chcąc wyciągnąć na konflikcie jak najwięcej korzyści dla siebie.
---------------------------------
-Wznieśmy toast za Rodrika, syna obrońcy Tirii, honorowego rycerza i złotoustego poety! – silny, podniosły głos wypełnił całą salę, wypełnioną duszącą, słodkawą wonią zamorskich kadzideł.
Muzyka ucichła, odziane w błyszczące, wielobarwne stroje tancerki zaprzestały swego hipnotyzującego tańca i pochyliły głowy, a ucztujący przestali rozmawiać i wznieśli swe kielichy
-Za Rodrika! – odpowiedzieli zebrani jak jeden mąż, po chwili jednak dopowiadając różnorakie pochwały, po czym wrócili do swych przerwanych czynności.
Po chwili, nieopodal Rodrika stanęła zakapturzona postać, na którą jak dotąd nikt nie zwracał uwagi. Chwyciła ona kielich i wzniosła go do góry.
-Wznieśmy toast za Rodrika, syna zdrajcy, chciwca i fałszywego patrioty, który wymordował rody, będące o krok od odkrycia jego knowań z Valradczykami! Wznieśmy toast za Rodrika, który ku uciesze własnej i ojca zabił dwie niewinne kobiety błagające o litość! Wznieśmy to… - Salę wypełnił głęboki, zimny głos mężczyzny, którego wypowiedź przerwały dwie włócznie skierowane przez strażników w jego pierś.
Zebrani goście wydali z siebie odgłosy zaskoczenia i strachu. Część z nich zaczęła coś szeptać sobie na ucho, część natomiast wbiła swój wzrok w nieznajomą osobę.
-Jak śmiesz obrażać mnie w mej własnej posiadłości! Mnie! Gadaj natychmiast, kim jesteś, że masz czelność nazywać mego Ojca zdrajcą! – przed nieznajomym stanął sam Rodrik, niski, blondwłosy młodzian, odziany w wytworne szaty z najlepszego Ameriijskiego materiału, zszywanego złotymi nićmi. Gestem nakazał strażnikom opuścić swą broń, podczas gdy on sam dobył swego miecza i spojrzał z gniewem i pogardą na wyższego o półtorej głowy mężczyznę. Jego mina lekko zrzedła, a on sam poczuł niewyjaśniony strach, który przebudził się w jego sercu. Nie była to sama odwaga mężczyzny, jego postura i pewność siebie... to było coś jeszcze. Coś... niewyjaśnionego.
-Ja? Ja jestem nikim. Nie istnieję – odpowiedział, ściągając powoli swój kruczoczarny kaptur. Owa tajemnicza postać okazała się czarnowłosym mężczyzną, niewiele starszym od Rodrika. Lekki zarost, blizna na prawym policzku, zimne, niepokojąco wręcz kruczoczarne oczy od których czuć było wrogość, zimno… i wzbudzające niewyjaśniony strach u każdego, na którego padło jego spojrzenie.
---------------------------------
-Zaraz…. Ja cię skądś znam… - wymamrotał Rodrik, czując, jak lodowaty dreszcz przebiega jego ciało – Nie… to nie on… Ale… ale jesteś do niego podobny… Do- jego zdanie utknęło na zawsze w gardle, przebitym na wylot jednym czystym pchnięciem dagi – kruczoczarnego sztyletu, dobytego niepostrzeżenie na chwilę przed konfrontacją.
-Tak… to ja. Ten, którego nie ma… - mężczyzna obrócił tkwiące w gardle Rodrika ostrze, zalewając jego pierś potokiem szkarłatnej, gorącej krwi – Ten, który umarł trzy lata temu… Ten, którego zabiliście, a rodzinę okrzyknęliście zdrajcami… Oko za oko, Rodriku Bękarcie, śmierć za śmierć… - wyszeptał, wpatrując się w ulatniające się życie oczami, które zaczęły płonąć krwistą czerwienią.
Użytkownik Filipendoxx edytował ten post 04 January 2015 - 16:54