No więc tak postanowiłem zrobic moje pierwsze opowiadanie. Roździały od razu uprzedzam będą krótkie i jest to coś w rodzaju większego prologu. Ponieważ podziele to na dwie części.
No to let's GO
Roździał I
John byl mieszkańcem małej wioski zwanej Blockville. Przez całe dziecinstwo mażył o niezliczonych podróżach statkiem który sam zbuduje, o wielu bogactwach które znajdzie. I właśnie dziś natrafiła się taka okazja. W wieku 20 lat zaczął budowac statek i skończył dziś 21 Września mając 33 lata. Teraz właśnie przygotowywal się do odpłynięcia. Nie martw sie Mireno, jestem doświadczonym żeglarzem na pewną dam sobie rade - powiedział. Mirena to jedyna przyjaciółka Johna. Bardzo sie o niego martwi i, choć tego nie okazuje czuje coś do niego
Nie minęło jeszcze poł godziny kiedy można bylo zobaczyć już statek wypływający z portu.
Roździal II
Cała żegluga przechodziła pomyślnie, a kwadratowe wiatry sprzyjały. John siedział w swojej kajucie. Oczywiście zebrał załoge więc statek cały czas płynie.
Wtedy weszedł jeden z jego załogantów i powiedział: Kapitanie! Za 1 dzien powiniśmy się znaleźć w mieście Graveltown. Dobrze - odparł. Zostawcie kurs taki sam jak teraz. Tak jest sir - odpowiedział załogant i wyszedł
Roździał III
W imieniu jego kwadratowej mości, wielkiego króla Graveltown zostaleś osądzony o bycie pod sługami czarnych szkieletów i aresztowany! - powiedział strażnik. Ja! Być pod sługami czarnych szkieletów? Niedorzeczne! Nawet nie mam ich flagi - odpowiedział. Ach tak? Coż pański statek mówi inną prawde, i strażnik pokazał mu jego statek a na nim... falgę czarnych szkieletów. To niemożliwe, to niemożliwe - powiedział. Jednak możliwe - odpowiedział strażnik i zabrał Jonha do lochu
Roździal IV
John siedział w lochy bez ani kwadratowego łóżka, ani kwadratowego okna ani bez niczego, tylko on, podłoga i tyle.
Codzienna porcja jedzenia - powiedział strażnik i wsypał mu kwadratowe okruchy chleba. Wręcz rzucił się na nie poniewaz nie jadł nic od 2 dni
Po zjedzeniu tego marnego posiłku znowu przystapił do myślenia.
To napewno musial ktoś zrobić, to napewno musiał ktoś zrobić - powtarzał. Gdy nagle strażnik powiedział: wychodzisz.
Że co? - zapytał. Mówię, że wychodzisz, a jak nie chcesz to nie marnuj mojego cholernego kwadratowgo czasu. Wyszedł i zobaczył swojego najlepszego załogąta. Kapitanie, jak tylko uslyszałem
o tym od razu zebrałem chłopaków i udowodniliśmy, że jestes nie winny - powiedział. Dziekuje, jak cię zwą? Bill zwą mnie Bill - odpowiedzial Bill Więc Billu, pora wracac na naszą podróż!
No niestety - powiedzial Bill. Ale pańskiego Statku nie..... ma
Co!
To tyle. Drugą częśc zrobie niedługo. mam nadzieje, że to krótkie opowianie wam się spodoba.