Alum - opowieść o smutku i zemście
by kubamalpa
Nad Nowym Gatt była deszczowa i pochmurna noc. Wśród ciemnych uliczek można było zobaczyć przemykającą się w cieniu postać. Gdyby spojrzeć w jej stronę dostrzegało by się tylko szybko znikający w cieniu kontur niezbyt wysokiego człowieka. Był to Alum, brodaty mężczyzna w dość podeszłym wieku. Jego ubranie było zniszczone i mokre od nieustającej nawałnicy. W jego brązowych oczach odbijał się ból. Alum wyglądał jakby uciekł z piekła, co nie było wielkim kłamstwem. Alum uciekł piekła, ale z piekła ziemskiego. W jego umyśle wciąż majaczyły obrazy jego domu stojącego w płomieniach, cienia mknącego nad drzewami. Wciąż słyszał krzyki sąsiadów, dzieci i kobiet którzy ginęli w płomieniach. Na wioskę Aluma najechała śmierć, pod postacią smoka. Smoka zwanego Lartrygonem. Na tych ziemiach nie widziano takiego od lat, ale najwidoczniej czasy się zmieniły. Gdy Alum uciekał do Nowego Gatt poprzysiągł sobie w duchu że dokona zemsty i zabije smoka. Postanowił więc udać się do jego gniazda, na Smoczą Wyspę i tam dokonać swego dzieła.
Alum doszedł do portu, gdzie zobaczył małą łudź rybacką. Bez zastanowienia wskoczył na pokład, odwiązał liny i ruszył. Płynął wiele dni gdy w końcu zobaczył ląd na horyzoncie. Podczas podróży jadł mięso zoombie, jedyne co udało mu się zdobyć. Był już wyczerpany od nieprzespanych nocy. Gdy dobił do brzegu zza drzewa drogę zastąpił mu creeper, który nie czekając ani chwili wybuchł. Oszołomiony Alum padł na ziemie. Gdy się ocknął znajdował się w starej jaskini, dookoła otaczały go dziwne stwory. Czarne istoty o długich rękach i nogach. Przed Alumem znajdował się dziwna budowla. Niewielka, ale w jej wnętrzu można było ujrzeć gwiazdy. Na ścianach teleportu (bo tym prawdopodobnie była owa konstrukcja) znajdowały się wyryte napisy: մինչեւ վեր . Alum stwierdził że nie ma czasu do stracenia. Wskoczył.
Alum znalazł się w jakimś ciemnym miejscu, dookoła niego smętnie posuwały się mroczne postacie, ta same które widział wcześniej. Nad nim przeleciał cień. Alum spojrzał do góry u ujrzał swojego krzywdziciela, smoka Laryntgona. Pchany impulsem wskoczył mu na grzbiet, i zaczął uderzać w jego ciemne łuski. Gdy tylko udało mu się go zranić z wież obok trafiał smoka strumień, który goił jego wszelkie rany. Alum zrozumiał że jest bez silny. Przypomniał sobie twarze których już nie zobaczy, jego syna który orał pole, jago żonę gotującą obiad. Gdy tylko naszły go te myśli krew się w nim zagotowała. Był wściekły, wściekły na smoka i swoją bezsilność. Pełen złości zakrył smokowi oczy i nakierował go na jedną z wież. Smok zderzył się z wierzą i wtedy nastąpił wybuch. Do uszu Aluma docierał jedynie krzyk martwej bestii. Jego oczy były oślepione od nagłego światła. Alum czuł jedynie satysfakcje i wewnętrzny spokój, a potem nie czół już nic.