RODZIAŁ I - Spotkanie z rzeczywistością.
Opowiadanie pisane troszkę z fantazją.
Wyobraźcie sobie otwarty ogromny świat w którym czyha wiele niebezpieczeństw. Cała kraina która dla jednych może być przytłaczająca a dla innych spełnieniem marzeń o wolności. Jesteś jedyną osobą która na ten czas wylądowała w tym chorym świecie ale na samobójstwo nie masz odwagi. Znalazłeś się na tym dzikim skrawku ziemi przez swoją idiotyczną decyzje - myśląc sobie "ku**a jakim durniem jestem, że dałem namówić się na te pieprzone tanie linie lotnicze" No ale co już się stało się nie odstanie. W samolocie siedziało jeszcze pięciu innych durni ale niestety nie ma po nich śladu, z tego cholernego samolotu jedyne co mogę zrobić czy odzyskać to jakieś podstawowe ciuchy jakiś scyzoryk z funkcją wibratora - tak w ogóle na jaką cholerę komuś scyzoryk z wibratorem. Po raz kolejny szybko staram się skupić na celu by przeżyć a nie na pierdołach które zbędnie mnie rozpraszają. Zadzierając swoją białą - (kiedyś biała koszule) po łokcie staram się nie pozacinać przez kawałki tego czegoś co miało być transportem na moje wymarzone wakacje.
Francesko(Fran): Ja pi*****e...! to gó**o już się rozlatywało wyjeżdżając z fabryki obok tupolewa.
Ponownie odbiegam myślami od realizmu - muszę skupić się na tym co jest teraz i działać, za jakieś dwie godziny zrobi się ciemno a dzikie zwierzęta zlecą się tutaj jak piranie po zapachu wędzonej przez ogień skóry pilota. Przeszukując to co zostało zrobiłem sobie 5 sztuk szmatek które mogą zastąpić mi bandaże. Lekko używane buty oraz kompas który urwał się pewnie z kabiny pilotów nawet przed zderzeniem. Wszystko co było mi potrzebne i wyglądało na przydatne pozbierałem do kupy no ale przecież nie będę tego wszystkiego dźwigał w jednej kanciastej ręce. Szybkim ruchem głowy porozglądałem się po rozrzuconych pozostałościach tego samolotu napotykając miejscami na dość duże ślady krwi. Gdy nagle trafiłem wzrokiem na elegancki, sportowy - Ale jest jeden minus:
Fran: Czemu ten plecak jest ku**a różowy?!
Kiwając głową negatywnie zapakowałem wszystko co potrzebne do plecaka i zacząłem oddalać się w kierunku góry z wodospadem która była by wyśmienitym miejscem do wybudowania sobie jakiegoś szałasu które i tak gó**o pomoże mi ale chociaż w jakieś małej części ochroni moją kanciastą du*e przed nocnym zapadającym zimnem.
CDN? To zależy od was napisałem to w walce z nudą trochę fantastyki czarnego humoru. Oceniajcie i komentujcie spodoba się dodam więcej.
Pozostaw coś po sobie
Użytkownik Vexu edytował ten post 26 February 2018 - 15:11